Pieseły i koteły

Łapię się już na tym, że zaczynam przejmować słownictwo od młodzieży, żony i jej psiapsiółek. Zamiast mówić jak człowiek: pies i kot, coraz częściej mówię pieseł i koteł. I zaczynam seplenić mówiąc do zwierząt jak moje dzieciaki. Można się załamać. Dobrze, że nie mam okazji stać z boku i tego słuchać. 

Ostatnio w ogóle mam więcej możliwości zapoznania się z nowinkami w tresurach zwierząt, ich pielęgnacji i gadżetach. Kiedyś, gdy byłem mały, mieliśmy psa, który zasadniczo był psem podwórkowym i też miał do tego odpowiednią sierść. W zimie dał się wpuścić co najwyżej na korytarz. W domu było mu za gorąco; wytrzymał tam chwilę i już chciał wychodzić. Nie był a 'społeczny, bo też i my dużo czasu spędzaliśmy na ogrodzie. Po prostu teren wokół domu traktował jako swoje królestwo. Był też bardzo pojętny i łatwy w tresurze. 

Dziś pies na dworze to zasadniczo zło. Znaczy nie jest zły pies, tylko właściciel. Czy to dobrze czy źle? No nie wiem. Myślę, że nasz Reksio był bardziej szczęśliwy będąc na zewnątrz w czasie jak byłem w szkole, a rodzice w pracy, niż byłby dziś, gdyby był zamknięty przez ten czas w domu, zwłaszcza w klatce kennelowej. 

Od czasu do czasu także "mieliśmy" koty, tzn. czasami przychodziły jakieś podwórkowce na głaskanie i jedzenie i znikały, jak miały na to ochotę. Dziś córka ma kota, który jest zasadniczo kotem domowym. To tu spędza cały czas, a córka kombinuje jak by mu urozmaicić życie. Kupuje zabawki, drapaki, itd. A ja się właśnie złapałem na tym, że daję się zaangażować w tę nadopiekuńczość i zamówiłem matę węchową, żeby pupilek miał się czym zająć :) No nie da się inaczej. Przemruczy każdego ;)

I już widzę, że powoli nasze życie zaczyna się toczyć wokół kota. Jest to bardziej angażujące stworzenie niż dziecko ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Festiwal Twórczej Wyobraźni 2023

Rozjeżdżona przez quady i samochody Dolina Czyżynki