Pieseły i koteły
Łapię się już na tym, że zaczynam przejmować słownictwo od młodzieży, żony i jej psiapsiółek. Zamiast mówić jak człowiek: pies i kot, coraz częściej mówię pieseł i koteł. I zaczynam seplenić mówiąc do zwierząt jak moje dzieciaki. Można się załamać. Dobrze, że nie mam okazji stać z boku i tego słuchać. Ostatnio w ogóle mam więcej możliwości zapoznania się z nowinkami w tresurach zwierząt, ich pielęgnacji i gadżetach. Kiedyś, gdy byłem mały, mieliśmy psa, który zasadniczo był psem podwórkowym i też miał do tego odpowiednią sierść. W zimie dał się wpuścić co najwyżej na korytarz. W domu było mu za gorąco; wytrzymał tam chwilę i już chciał wychodzić. Nie był a 'społeczny, bo też i my dużo czasu spędzaliśmy na ogrodzie. Po prostu teren wokół domu traktował jako swoje królestwo. Był też bardzo pojętny i łatwy w tresurze. Dziś pies na dworze to zasadniczo zło. Znaczy nie jest zły pies, tylko właściciel. Czy to dobrze czy źle? No nie wiem. Myślę, że nasz Reksio był bardziej szczęśliwy bę