Barszcz Sosnowskiego i Mantegazziego

Można śmiało powiedzieć, że barszcze ukraińskie lepsze niż kaukaskie, że lepiej zapobiegać niż leczyć, że niewiedza szkodzi, itd. ale od kilku lat jest tak głośno w mediach o barszczu Sosnowskiego, że mój umysł nie jest w stanie ogarnąć toku myślenia osób, które pozują do zdjęć stojąc w chaszczach barszczu lub trzymając się tej rośliny, bez rękawic. Nawiązując do tematu bloga: to nie takie trudne uważać. W przyrodzie istnieje wiele roślin trujących, wiele kłujących i wiele powodujących poparzenia. To taki ich system obronny. Wśród nich wszystkich tzw. barszcze kaukaskie czyli Sosnowskiego i Mantegazziego (i pewnie też inne, nie jestem botanikiem) dość łatwo rozpoznać ze względu na ich imponujące gabaryty, charakterystyczny kwiatostan i charakterystyczne liście. Oczywiście można - będąc laikiem - mieć wątpliwości co do tego, czy dana roślinka jest barszczem zwyczajnym czy przybyszem zza wschodniej granicy, ale w takich przypadkach nie warto eksperymentować i lepiej nie ruszać jej. Sam stosuję taką zasadę i uczę jej dzieci. Uważam też, że każdy rodzic powinien pouczyć swoje pociechy przed puszczeniem ich na kolonię, obóz czy do rodziny, że nie rusza się takich roślin, że po łąkach i lasach należy chodzić w długich spodniach (także z uwagi na kleszcze) i w wyższych butach - w regionach, gdzie występują żmije. I tu nie chodzi o straszenie, tylko rozsądek. Każde dziecko powinno też wiedzieć, że jeśli już przez przypadek dotknie barszczu, to powinno osłonić skórę przed słońcem i jak najszybciej umyć porządnie miejsca, w których miała ona kontakt z tą rośliną. Nie zaszkodzi w takiej sytuacji napić się wapna. Należałoby też na wszelki wypadek skontaktować się z lekarzem, a już na pewno powiadomić opiekunów, i przez - co najmniej - kilka dni zasłaniać poparzone miejsca przed słońcem (ponoć skórze szkodzi ultrafiolet), ponieważ to od słońca na tej skórze robią się bąble i rany.


Niestety rośliny te rozmnożyły się w takiej ilości, że ich całkowite pozbycie się jest raczej niemożliwe, tym bardziej, że rolnicy w wielu regionach kraju zrezygnowali z tradycyjnych gospodarstw. Wiele pól i łąk zarosło, więc jeśli nawet rośnie na nich barszcz, to nikt go nie niszczy, bo często trudno się tam dostać. Więc rozrasta się, pyli i przenosi w inne miejsca.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozjeżdżona przez quady i samochody Dolina Czyżynki

Festiwal Twórczej Wyobraźni 2023

Absurdy na wsi