Zdrowo się odżywiać

Podobno to nie takie trudne zacząć zdrowo się odżywiać, zmienić swoje tak zwane nawyki żywieniowe... Tak twierdzą moi bliscy patrząc na mój brzuszek, który - przyznaję - przez zimę trochę urósł. No ale jak tu nie przytyć, kiedy pogoda nie sprzyja aktywności, kumple często wpadają na piwko i czipsy albo krakersy, albo i większą wyżerkę, a jak nie przyjdą to wieczorkiem przed telewizorem człowiek się przyzwyczai do chrupania i popijania. Żona ostatnio zaczęła kupować zamiast normalnych bułek, jakieś chleby i bułki z paprochami w środku. Oby się to nie skończyło utratą zęba ;) Nie przeczę, może i są ludzie, którym to smakuje, ale ja do nich nie należę. Obiady też dostaję ostatnio na mniejszym talerzu i w większości złożone z produktów, które zasmakowałyby królikowi, ale niekoniecznie normalnemu facetowi. Ponoć zawiesza gotowanie gulaszy (ze względu na sos), a przechodzi na smażenie na patelni do grillowania (żeby było mniej tłuszczu). Do tego jeszcze wczoraj dostałem jakieś zielone świństwo zwane koktajlem. Nie wnikałem z czego to było zrobione, wolałem nie pytać, tylko poprosiłem o herbatę. Z pewnością jest mniej kaloryczna. I te kiełki... Wyszła za mąż za mięsożercę, ceniącego polską kuchnię, a teraz próbuje mnie zmienić. Może ja spróbuję wpłynąć na to co nosi, to jakoś zrozumie... No ale jedzenie jedzeniem, jeździło się na obozy i różne rzeczy jadło, ale powalił mnie ostatnio rachunek za tę bio żywność. Chyba zostanę rolnikiem małorolnym i zacznę takie rzeczy produkować. To może być bardziej opłacalne niż moje obecne zajęcie. A skoro towar jest chodliwy to czemu by nie spróbować...

Mam nadzieję, że to moje zdrowe odżywianie skończy się lepiej niż żywienie przez wegetarian kota wegetariańskim żarciem...

Zresztą pogoda się poprawiła, więc pewnie szybko stracę zbędne kilogramy. Zwykle nie mam z tym problemów, bo lubię ruch, w przeciwieństwie do mojej żony, więc zdrowe jedzenie pewnie wkrótce jej zostawię. Ja do tego jeszcze "nie dorosłem" ;)